Przedsprzedaż książki, która ukaże się w czerwcu – informacje

Nikt nie prowadzi przedsprzedaży w moim imieniu, więc uważajcie na oszustów i złodziei. Nie odpowiadam za naiwnych ludzi, a wpłaty tylko i wyłącznie na konto poniższe, wraz z potwierdzeniem na maila:

CAŁKOWITA SUMA DO WPŁATY TO 39 ZŁOTYCH POLSKICH. Nie żadne PLN i nie
euro ( na szczęście ).

Numer konta:

82 1020 4900 0000 8502 3064 3593, Rafał Gołuch

Proszę o potwierdzenie wpłaty swoim imieniem i nazwiskiem na adres
email: sksgoly@gmail.com

 

Książka wyjdzie z drukarni w czerwcu, wówczas każdy otrzyma przesyłkę.

Nikt nie prowadzi żadnych spraw związanych z książką i nie przyjmuje wpłat na żadne inne konto, oraz potwierdzeń na żeden inny adres email! Mam nadzieję że komunikat jest jasny. Dziękuję.

 

Goły

 

 

„Rebel Forever”, czyli „Wieczna Rebelia ” -przedsprzedaż książki

OkladkaKsiazkaWYOI.jpg

  “REBEL FOREVER”, “WIECZNA REBELIA”

Po długich perturbacjach, mam przyjemność zaprosić zainteresowanych
szaleńców do zakupu i przeczytanie książki, którą napisałem razem z
moim zmarłym Kumplem, Łysym – “Rebel Forever”, czyli Wieczna Rebelia!
Książka traktuje…o wszystkim, także o sprawach ważnych w naszym
życiu, aczkolwiek jeśli ktoś oczekuje romantycznych westchnień, to
raczej rozczaruje się…potężną dawką humoru z życia ludzi zwanych
rebelsami – czyli piłkarskich fanatyków, ale nie tych dzisiejszych,
zaplątanych w materialne interesiki, a tych z dawnych lat, dla których
liuczyła się tylko przygoda I Droga…

 

I polityka. I miłość. I wiara…I wszystko, co nie przynosi nam
pieniędzy, a przynosi wzloty ducha…i kłopoty z prawem…;)

By nie przedłużać; Myślę że książka ukaże się mniej więcej za miesiąc,
a teraz już możecie dokonywać zakupu na zasadzie przedsprzedaży. I
tak: poniżej podaję numer konta, oraz email, na który proszę po
dokonaniu wpłaty, potwierdzić swoje dane. Wszystko będzie zapisane w
specjalnym kapowniku, a gdy tylko drukarze zakończą swą trudną pracę,
śmierdząca farbą, prawdziwa książka zostanie do Was wysłana pocztą.

CAŁKOWITA SUMA DO WPŁATY TO 39 ZŁOTYCH POLSKICH. Nie żadne PLN i nie
euro ( na szczęście ).

Numer konta:

82 1020 4900 0000 8502 3064 3593, Rafał Gołuch

Proszę o potwierdzenie wpłaty swoim imieniem iu nazwiskiem na adres
email: sksgoly@gmail.com
…Myślę że o niczym ważnym nie zapomniałem, zatem zapraszam do
zakupu, oraz przeczytania niezwykle skromnych fragmentów tomu, który
nota bene liczy sobie ok 400 stron!- Bo widzisz Goły, ja zawsze chciałem zostać gitarzystą…
– Czekaj teraz, tu jeszcze trochę z tyłu. Nie ruszaj się. Czekaj,
pierdolnę…Wali konkretnie ten ‚Cedron’ z Wejherowa! Aaa…Teraz od
góry trochę jeszcze krócej i będzie fajnie!
– Zostaw mi chociaż jakiś meszek!
-Dobra, dobra, meszek będzie. Daj mi już Timur! Sam wszystko wypijesz!
Nie, nie wymienimy się dziewczynami!
Pogodny, letni wieczór nad polskim jeziorem. Świerszcze, cykady, czy
co tam jeszcze. Ten zapach! Polskie lato, wonna ciemność wśród drzew,
uderza do głów i wyobraźni, jest w sumie czystą miłością, czego często
nie wiedzą jeszcze młodzi ludzie, zachwycający się życiem o tej porze
roku.
Tak było zawsze i tak będzie na zawsze.
Tamtego wieczoru grał nam ze sprzętu „Hitachi” zespół „Depeche
Mode”…”Enjoy the Silence”…Niosło się po tym lesie, a nas niosła
euforia!
I wino ze Spółdzielni „Las” w Wejherowie. Tanie, dobre (?), mocne.
Częsty atrybut naszych przygód wtedy. Co to był za świat ‚dzikiego
wschodu’, jakie realia chaosu i braku zasad, jak bardzo nie
rozumieliśmy rzeczywistości…
To w sumie nie zarzut, bo nikt prawie nie rozumiał wtedy polskich
realiów. Po prostu nie wiedzieliśmy i trzeba było przeżyć ’25 lat
wolności’, ucząc się na własnych guzach, smakując ran, zgrzytając
zębami z frustracji. Wtedy jednak…Wtedy nawet kaca czuło się
inaczej, a baśniowa wręcz tafla letniego jeziora o brzasku koiła
wszystko…Rześkim porankiem, samotny młody człowiek jadący polaną z ośrodka nad
jeziorem, w stronę swego nieodległego domu; nie wiedział jeszcze, że
właśnie dzięki zmianie fryzury ostatniej nocy – kolegom i ‚Cedronowi’
– stał się inną osobą. Już za kilka minut, matka ma zakrzyknąć
zszokowana:
– Coś ty zrobił ze swoją głową?!!! Jesteś łysy!!! No właśnie. I tak już zostało.…………………………………..Osiedle było klasyczne jak na tamten czas i takie nieduże miasteczko.
Lata 70. i budowa bloków, na naprawdę większą już skalę. ,Awans
społeczny’, uświadamianie ludzi przy pomocy PZPR i milicji. Te
wszystkie zakłady pracy. Kariery na miarę komuny, która wtedy
przeżywała swój „złoty okres”.
Pod nosem, na jednej z głównych ulic miasta, koszary, a w nich
Sowieci…oraz koszary LWP, czyli „Polskiego Wojska”. Pełno trepów i
ich dzieci. Różnych chamów ze wsi nawieźli i te chamy mieszkały razem
w blokach. Młode nauczycielki rosyjskiego, wtedy niezbędne
„flecistki”, „rusałki” i stare, komunistyczne blerwy, tzw. dyrektorki
szkół – z takimi zawsze miałem „na ostro”.
Podstawówka – apel: występuję na nim, a baba mówi, że „się dopuścił” i
że tak nie robić. Druga podstawówka – to samo: apel, właściwie apele,
ucieczki, stawianie się, „zagrożenia”…Wreszcie ogólniak i tu już
konkretnie: Pani major z milicji w roli kuratora i zapowiedź izolacji
w zamkniętym zakładzie………………………………………….Jechaliśmy pod plandeką ciężarówki Star, w padającym deszczu. Tyłem do
kierunku jazdy, na domowej kanapie i całą rodziną. Siedzieliśmy
patrząc na bryzgi wody letniego deszczu, rozpruwające się spad
bieżnika opon. ‚Kroplą deszczu namaluję cię’, to to nie było, raczej
pewnym ważnym etapem życiowych wyborów. Patrzyłem w ten deszcz asfaltu
i myślałem. Bardzo mocno i dobrze wiedziałem, dlaczego opuszczamy
Kwidzyn, a pustka/cisza i zażenowanie ludzi wokół były bardziej niż
wymowne. Ludzie się bali, ale współczuli…czego efektem była też
cisza właśnie. Strach i współczucie. Właśnie zabita „Solidarność”, ja
zaś jechałem do Trójmiasta i do jeszcze poważniejszych wyborów w
życiu.Efektem decyzji mojego ojca, był ten Star i ten deszcz, które teraz
niosły nas ku Kaszubom. Wejherowo…? Co to kurwa jest za miasto?
Pytałem się, ale jeszcze bez „kurwa”.
Możecie zrozumieć szał i poczucie krzywdy, które kształtują wnętrze
biczując teraźniejszością, dlatego opowiem Wam o tych
wydarzeniach…Może mnie się zresztą wydaje i być może nie możecie
zrozumieć…
Dlatego, że czuję dumę, a nie pychę i po to, by powiedzieć, iż
dosłownie każdy z nas, może zachować się jak trzeba i jak
człowiek…No jasne, że będziesz musiał za to zapłacić, ale czyż
właśnie ta pozornie gorzka zapłata, nie jest najlepszą nagrodą dla
ducha i najlepszą szkołą świadomości…? Patrz Człowieku; mówisz
‚nie’, gdy wszyscy mówią ‚tak’, a potem jesteś już ponad chmurami. Nie
dotkną Cię ludzie, choć kłamstwo będzie próbowało złamać. Świętym nie
będziesz, ale poczułeś wolność – mówiąc: Nie!
Raz wypowiedzianego słowa Prawdy nic już nie wymaże! Dlatego tak mocno
ryje ta Prawda ludzkie dusze, bo jest nie z tego świata, a człowiek
wystawiony na działanie Prawdy, w niej staje. W barwach czarno –
białych, świecie, gdzie tak, znaczy tak, a nie – nie znaczy.
‚Gdzie oni są, ci wszyscy moi przyjaciele…? Zabrakło ich…’ – można
zanucić tego typu rozważaniom…Do pewnego momentu, muzyka jasno,
wyniośle i trafnie oddawała polskie wybory ducha, teraz i póki co,
jest tylko „Margaret”, „włączamy niskie ceny” i jakiś pedał długowłosy
z wąsem.
Wtedy była milicja, wojsko, wyłączone telefony i dużo śniegu. Pamiętam
jak przez mgłę ten poranek, gdy przed południem zakopywałem w śniegu
znaczki i pieczątki ‚Solidarności’.
Potem chodziłem normalnie do szkoły. Normalnie dostawałem
nieodpowiednie ze sprawowania i dwóje z fizyki u komucha, aparatczyka.
Normalnie słuchałem ‚Republiki’ i tradycyjnie już, rozmów w salonie u
babci; o komunie, Sowietach, Katyniu, Wałęsie, pałowaniach,
internowaniach…księdzu Popiełuszce…Wieczorem zasypiałem ‚przy
ściszonym odbiorniku’. Rura – drut. ‚Wolna Europa’ i ‚Głos Ameryki’.
Może gdyby czasy były inne, lub może gdybym w rodzinie jakiejś
bardziej ‚spokojnej’ się wychowywał…? Może i miałbym szanse na dobre
stopnie w szkole, ‚grzeczność’, ułożone życie…Choć szczerze w to
wątpię, uważam że człowiek już rodzi się z jakimś tam charakterem, lub
całkiem bez. Nie da się z Wałęsy zrobić mędrca osiedlowego, tym
bardziej Europy..

………………………………………………

Młody człowiek w czasach pierwszej komuny, buntu szukać nie musiał –
ni fałszywych “proroków” jak Owsiak – bo wróg był znany, jawny i
bardzo zły. Na drzewach zamiast liści, znałem jeszcze od babci…
W czasach szkolnych w Kwidzynie stałem za “Republiką”, w opozycji do
komunistycznego “Lady Pank”, nie trzymałem się z bachorami trepów i
partyjniaków; tak już mi zostało.
W podstawówce nr 11 w Wejherowie było bardzo dużo durnych i biednych
pań, robiących za nauczycielki, oraz też dużo ludzkich narzędzi komuny
– starych, milicyjnych dziadów i trepów na emeryturze, których
nienawidziły żony…Nie znalazłem z nimi wspólnego języka 🙂
Z czasem nauczyłem się jeździć kolejką SKM, co było bardzo brzemienne
w skutkach, gdyż na stacji Gdynia Redłowo znajdował się ( i znajduje
nadal! ) stadion Bałtyku!
…Wkrótce moja pasja do jazdy kolejką rozszerzyła się na całe PKP i
całą Polskę! Nie jeździłem też sam, a podczas tych podróży książek już
nie czytaliśmy 😉 Młodość szumiała nam w głowie na Biało Niebiesko,
poznałem też to uczucie, gdy pałuje cię milicja na glebie w
“lodówce”…Bardzo to  pobudza wyobraźnię i krążenie 😉
Taki wiek, 13 lat i trochę więcej; właśnie wówczas kształtuje się
ostatecznie charakter, uwypuklają cechy mentalne. Dzieciak staje się
rebelsem, średniakiem, lub pipą. Selekcja naturalna mało ma wspólnego
z poprawnością, co szczególnie tyczy się milicyjnych donosicieli…Tak
tak Wałęsa…

W latach 80 tych, w szkołach panowała jednak jakaś dyscyplina, a
poziom nauczania był konkretnie wysoki, fakt że zakomuszenie, ale to
inna sprawa. Nie było narkotyków i innych środków, dzieciaki
przeżywały swoją młodość na zabawach i rodzinnie.
Pani G od języka polskiego, bardzo chciała uchodzić za elitę miasta,
śmietankę towarzyską. Niestety, nie wiedziała nic o literaturze, a
strasznie lubiła wykłady ze składni, itd…Jej córki zaś lubiły inne
rzeczy, ale to jest – heh – off topic 😉 Na polskim koledzy wykonywali
ruchy kopulacyjne, podczas gdy pani nie widziała, ja zaś w ostatniej
ławce często wylatywałem z klasy out, do dyrektora…Za śmiech nie do
powstrzymania 🙂 We don’t need no education…?
Nie żeby od razu tak, ale nadęta powaga bez odpowiedniego autorytetu,
jakoś nigdy nie budziły mej fascynacji…Co innego stadion!
Najpierw się zadurzyłem, a potem zakochałem!

…………………………………………………………………………………………………………………………..

Wiosna 1984 to był przełom…A może to i lato było…? Ja zawsze
pamiętałem emocje, natomiast w dokładnych datach najlepszy był (!) mój
przyjaciel Łysy…
Siedzieliśmy na trybunie pod zegarem, na betonowo piaskowych
siedziskach starego stadionu na Olimpijskiej. Stoczniowcy rozmawiali o
życiu i piłce, niektórzy popijając to i owo z wesołych flaszek
owiniętych w gazetę, lub tylko w ich dłonie.
Właśnie tak zapamiętałem moment, w którym zakochałem się w Bałtyku.
Piękne słońce, oślepiające mnie, tworzące wspaniałe, nierealne
kalejdoskopy…I razem z tymi promieniami, wyszli nagle piłkarze w
Biało Niebieskich strojach! Poczułem wtedy euforię i dumę i to, że
identyfikuję się z tymi barwami! Bałtyk to duma Gdyni, ale i całego
polskiego morza, przemysłu stoczniowego, wszystkich ludzi tam
pracujących! Jak i tych co przed nami…Eugeniusz Kwiatkowski, Tadeusz
Wenda i inni…Miasto z Morza i Marzeń!
Miasto polskie w 100%, duma i sława całej Polski, wykopana gołymi
rękami przez Polaków z całego kraju! Nasz Robotniczy, Stoczniowy Klub
Sportowy!
Zakochałem się tamtego dnia w Bałtyku, lecz jeśli ktoś chce, to może
się z tego śmiać…
Wszystko się zaczynało, życie się zaczynało. Problemy, głupoty, błędy.
Euforie, bunt, ryzyko ,

……………………………………………………………………………………………..

Stadion Bałtyku przy Olimpijskiej – ten najstarszy – to było nasze
forum. W okolicach stadionu czuliśmy się jak w raju! Biało Niebieskie
barwy i wszędzie herb Klubu. Tam się jeździło, na Bałtyk! Z czasem
nasza wejherowska ekipa urosła, tak że na każdy mecz jeździło
kilkadziesiąt osób; rekordem było 100 z Wejherowa…Zaś ciekawostką
przez jakiś czas, stałe zaangażowanie ekipy głuchych z naszego miasta!
Tak, jest i była tam taka specjalna szkoła dla ludzi z wadami słuchu,
ale nie wzruszajcie kpiąco ramionami, gdyż te chłopaki byli całkowicie
normalni, tylko inaczej, lub w ogóle nie mówili, za to…
W wielu potyczkach w kolejce i na rożnych przystankach SKM, głusi po
prostu uciszali audytorium 😉 Wyglądało to tak, że podczas ataku,
wstawali bez słowa i po prostu zaczynali wrogów okładać – a byli
dobrzy, także głusi z Wejherowa – respect Ludzie! 🙂
W tym czasie ( środek i druga połowa lat 80 – tych ) poznałem Pędzla,
Oka, Świętego, Bordasa, Ogórka, Garcię, Oskara i wielu innych…oraz
Łysego z Lęborka…Potem, razem poznaliśmy smak gubienia łańcucha
podczas okładania kibiców Lechii, smak wina, kajdanek na rękach,
domówek i jazdy na gapę, a także demolek…
Poza tym czytałem dużo poezji…

……………………………………………….

Łysy jako potencjalny Żyd ;), uczył się w „ekonomiku” w Sopocie, a
mieszkał w Gdańsku w jakiejś bursie nad morzem i tamże go
odwiedzaliśmy. Był już wtedy konkretnie zdegenerowany, z nastawianiem
typowo chuligańskim. Chudy, niepozorny chłopaczek, potrafiący się
zawsze zachować w towarzystwie osób poważnych, oraz potrafiący ruskim
nożem ciachać siedzenia w przedziałach, następnie wyrzucając je w
biegu z pociągu, rozwalać glanami kible, walić wino z gwinta
obtłuczonej butelki, oraz łańcuchem np. lechistów. Taki to rys osobowy
wczesnej młodości dał znać o sobie. Do tego jeszcze dodam wybitne
zdolności organizacyjne i niezwykłą dokładność we wszystkim co robił i
mówił. Kiedy np. w jakiejś rozmowie wspominaliśmy przeszłość i moje
sławetne „300” mandatów za przejazdy bezbiletowe do roku 1994, Łysy
mówił: ‚Nie nie kolego – miałeś dokładnie 312!”.
No właśnie, nie wiem na jaki wyjazd wówczas jechaliśmy ( Legnica? ),,
ale wsiadając do SKM na Gdyni Głównej, piliśmy wino z butli o
obtłuczonej szyjce. Przemyślnie i tylko na postojach, jeden pił, drugi
patrzył przez małe drzwi w bagażówce, czy dziad pociągowy daje sygnał
do odjazdu, bo wtedy mogło szarpnąć…A nikt przecież nie chciał mieć
poharatanej od szkła mordy 😉

………………………………………………………………………..

Już się umówili i już było wiadomo że „przetransformują” nam system;
miało być jeszcze gorzej niż było. W tym czasie komuniści zaczęli
uwłaszczać się i zdobywać kapitał z zasobów Państwa Polskiego, oraz
zarazem sprzedawać co się da za granicę, lub zagranicy…Los naszych
zakładów przemysłowych potem jest znany – ruina, dewastacja, ludzkie
tragedie.
Tak też stało się ze Stocznią Gdynia, a więc klub Stoczniowy Bałtyk
stracił swój fundament; generalnie na tym przykładzie można
powiedzieć, że cała Polska straciła fundament i zaczęła się tzw
„czecia erpe”, a więc marionetkowe państewko zarządzane przez
szubrawców, celem zniszczenia zasobów Polski i degradacji Narodu
Polskiego.
Cierpieliśmy przez bite 25 lat, albo więcej i prawie się wrogom udało
Polskę zdławić…Szczęśliwie prawie robi wielką różnicę, jak to było w
reklamie…
Początek lat 90 tych to walka fizyczna o życie. W sytuacji gdy państwo
było złodziejskim, bezdusznym pasożytem, ludzie na dole czerpali
wzorce demoralizacji i wyjałowienia z uczuć – w „czeciej erpe” mnożyły
się…Nie, inaczej powiem: „czecia erpe” to była jedna wielka
organizacja przestępcza!

Czytaj dalej